(Nie)pokonany.

poniedziałek, 17 września 2012

10. Muszę wziąć co moje i pójść, choć może; W miejscu do którego zmierzam będzie jeszcze gorzej

Co takiego ma on, że jego nie potrafisz zawieść, kiedy mnie zdradzałaś z taką łatwością i zupełnie bez skrępowania?
Postanowiłem cię o to zapytać, uprzednio dodając sobie animuszu whisky zakupioną specjalnie na tą okazję. Docieram do twojego mieszkania, otwierasz mi w seksownym szlafroku, zdecydowanie za bardzo działającym na moją wyobraźnię, mam ochotę się na ciebie rzucić. Powstrzymuję się jednak, a jedyne, co mi pozostaje to zapytać, czy nie wpuścisz mnie do środka.
„Nie sądzę, Michała nie ma w domu”. Po chwili wahania, które maluje się na twojej twarzy pytasz niecierpliwie, czego chciałem. Czyżbyś bała się, że skoro wiem, że twojego faceta nie ma w domu, nie będę miał skrupułów, żeby zrobić ci krzywdę? Na pewno przecież wyczułaś alkohol z moich ust.
Chociaż nie czuję się komfortowo pytając o takie rzeczy na klatce schodowej; długo męczące mnie pytanie wydobywa się z moich ust „Dlaczego nie odeszłaś od Kubiaka, kiedy chciałem cię spowrotem?”. Prychasz jak rozjuszona kotka i twierdzisz, że jestem zapatrzonym w siebie idiotą.
„Nie możesz mieć wszystkiego, Łasko.” słyszę potem i od razu przechodzisz do sedna. „Pamiętasz pewną zagubioną blondynkę? Imię Adriana, mówi ci coś? Pewnie nie. Dlatego tym bardziej uważam, że to, co zrobiłam było słuszne. To jest zemsta, kochany Michale. Zasłużyłeś na to wszystko i cieszę się, że mogłam się przyczynić do zrujnowania ci życia w imieniu mojej przyjaciółki. A teraz wyjdź.”
Stoję tam nadal, z rozdziawionymi ze zdumienia ustami i nie mam możliwości się poruszyć.
Dopięłaś swego, zemściłaś się, podczas gdy ja naprawdę cię kochałem. Czy wszystko było grą? Nie mam szansy cię o to zapytać, bo zamykasz mi przed nosem drzwi.
W jednym się myliłaś, pamiętam Adę. Ale tego też nie mam szansy ci uświadomić, bo wyrzuciłaś mnie ze swojego życia, tak jak kiedyś zrobiłem to tobie. I Adrianie również.
Myślałem, że mogę mieć wszystko, że jestem w stanie rządzić światem. Tymczasem okazało się, że zostałem pokonany.
I kiedy piję kolejną już dzisiejszego wieczoru butelkę whisky, w głowie kołata mi się jedna myśl: czy naprawdę jestem aż takim skurwysynem?


Kaboom.
Zostawiłabym Was w ciszy, żebyście mogły sobie przemyśleć to co powyżej, ale nie mogę się powstrzymać.
Dziękuję. Za to, że byłyście, że czytałyście i komentowałyście mimo tego, że notki pojawiały się bardzo często. Może zbyt często?
Prawda jest taka, że jak się ma coś napisanego, to bardzo chce się to światu pokazać jak najszybciej. Mnie na przykład bardzo ten niepokonany uwierał w Worda i po prostu, no nie wiem. Chciałam się go pozbyć i mieć "święty spokój".
Mam nadzieję, że się podobało.
Nadal będę na Light me up, a wkrótce na pewno gdzieś indziej, bo mam mnóstwo pomysłów. :)

I chciałam przypomnieć, że to dla Chiyeke. :)
Buziaki! 


Posłowie.

To opowiadanie jest mi bardzo bliskie, bo inspirowane jest dwiema historiami. Jedna z nich to moja własna, a druga to historia osoby niesamowicie dla mnie ważnej. Oczywiście wydarzenia tutaj opisane NIGDY nie miały miejsca, a jedynie pewne elementy zaczerpnięte są z realnego życia.
Chciałabym Słonko, żebyś była taką wredną sucz, jaką potrafiła być bohaterka tego opowiadania, która zresztą nadal jest bezimienna. Wiesz, że mu się należy. I wiesz, że Cię kocham. :) 


Edit: